Dziś w ramach naszych operowych impresji prezentujemy Państwu tekst Artura Bieleckiego na temat Włoszki w Algierze, który został opublikowany w programie premierowym w maju 2024 r.
Włoszka: z Algieru w świat | Artur Bielecki
W Archiwum Opery Wrocławskiej odnaleźć można interesujące informacje – dziś już historyczne – na temat powojennych, wrocławskich losów Włoszki w Algierze Gioacchina Rossiniego. Opera ta była wystawiona na tutejszej scenie tylko jeden raz, ale cieszyła się taką popularnością, że wznawiano ją aż dwa razy. Premiera wrocławska 25 i 26 stycznia 1986 r. była dopiero drugą powojenną realizacją tej opery w Polsce. Łącznie miało miejsce aż 86 spektakli Włoszki we Wrocławiu, co jest osiągnięciem znaczącym. Ostatnie przedstawienie widzowie oglądali w roku 1997, czyli po 11 latach od pierwszej prezentacji. Ze statystyki wynika, że obecna premiera Włoszki w Algierze jest dopiero siódmą inscenizacją tej opery w Polsce po 1945 r. (nie licząc wrocławskich wznowień). Wrocławska zaś publiczność będzie się mogła znów cieszyć dziełem Rossiniego po 27-letniej przerwie (wyrosło już nowe pokolenie widzów!).
Ta porcja historycznych informacji, przygotowanych przez Archiwum Opery Wrocławskiej, stanowi nie tylko historyczną ciekawostkę. Skłania także do pytania: dlaczego tak rzadko? Zwłaszcza jeśli uwzględnimy fakt, że Cyrulik sewilski Rossiniego – potężny konkurent Włoszki – miał znacznie więcej szczęścia we Wrocławiu, gdzie uświetniał już nawet pierwszy sezon artystyczny 1945/1946, a potem powracał nader często, na przykład w lutym 1949 r., również w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych. A przecież Włoszka w Algierze już od samej prapremiery w Wenecji w roku 1813 była triumfem młodego Rossiniego i bardzo szybko zawitała do Mediolanu, Neapolu, Rzymu, a potem trafiła na wiele scen europejskich. Stała się jedną z najpopularniejszych oper włoskiego kompozytora, a zdaniem Wiarosława Sandelewskiego jest to „pierwsza opera Rossiniego zasługująca w pełni na miano arcydzieła”.
Odpowiedź na pytanie o nieco skromną obecność Włoszki na scenach operowych tkwi po prostu w piętrzących się trudnościach tej partytury. Wymaga ona wspaniałych, wirtuozowskich głosów, a zwłaszcza kluczowa partia Izabelli żąda nie lada Primadonny. Pozostałe partie także nie obejdą się bez wybitnych śpiewaków, a egzotyczne tło akcji jest zawsze wyzwaniem dla wszystkich realizatorów, z reżyserem i scenografem na czele. Mimo to Włoszka warta jest wszystkich wysiłków i fascynuje widzów niezmiennie od ponad dwustu lat.
Bel canto – klejnot muzyki włoskiej
Gioacchino Rossini żył w czasach wielkich śpiewaków i miał szczęście tworzyć z myślą o nich. Sam zresztą obdarzony był pięknym głosem, początkowo chłopięcym sopranem, dzięki czemu już w dzieciństwie wykonywał solowe partie w utworach religijnych i scenicznych. Znał więc „od podszewki” problematykę bel canto (wł. piękny śpiew). Za niezrównanych nauczycieli śpiewu uważał śpiewaków-kastratów (ostatni z nich, Alessandro Moreschi, znany jako Rzymski Anioł, zmarł w 1922 r.). Według Richarda Osborne’a, autora książki Rossini. His Life and Works, dla Rossiniego bel canto zasadzało się na trzech elementach: na samym instrumencie głosowym śpiewaka (nazywał go „Stradivarius”), następnie na umiejętnościach technicznych wokalisty bądź wokalistki i wreszcie na stylu („smak” i uczucie). Artyści władający tymi „elementami” predestynowani są do wykonywania wirtuozowskich koloratur w wielu operach Rossiniego.
W przypadku Włoszki w Algierze śpiewakami tymi byli m.in. Marietta Marcolini (kontralt), pierwsza historyczna Izabella i bas Filippo Galli, kreujący partię Mustafy. Marcolini, urodzona około 1780 r. we Florencji, należała do najlepszych śpiewaczek swoich czasów, słynęła również z urody. Młody Rossini, z pewnością oczarowany jej urokiem, w latach 1811-1814 stworzył z myślą o niej kilka operowych partii, w tym właśnie tytułową Włoszkę. W najbliższym kręgu śpiewaków współpracujących z Rossinim był także Filippo Galli (1783-1853), jeden z najwspanialszych basów epoki bel canto. Autor Cyrulika sewilskiego napisał dla niego szereg partii, w tym powierzył mu rolę Selima w Turku we Włoszech oraz Fernanda w Sroce złodziejce.
Olśniewająca Izabela
Piotr Kamiński w sugestywnych słowach anonsuje operę Rossiniego: „Żegnaj, rozumny świecie, witaj, wariactwa jutrzenko. Nigdy więcej – ani w Cyruliku, komedii o nieskazitelnym, literackim rodowodzie, ani w Kopciuszku, komedii sentymentalnej, ani w Sroce-złodziejce, sielankowym semi-serio, ani nawet w swawolnym Hrabim Ory – Rossini nie odważy się rozpętać podobnej nawałnicy”.
Jakie operowe libretto, jaka historia do opowiedzenia mogła tak właśnie zainspirować młodego, wówczas dopiero 21-letniego kompozytora? Był rok 1813, Rossini miał już za sobą pierwsze znaczące sukcesy operowe, w tym zwłaszcza Szczęśliwe oszukanie (Wenecja, 1812) i Kamień probierczy (Mediolan, 1812). Początek roku 1813 przyniósł kolejną ważną premierę – był nim Tankred (ponownie Wenecja), należący do gatunku opera seria. Bezpośrednio po tej „operze bohaterskiej”, wysoko ocenionej m.in. przez Stendhala, już 22 maja 1813 r. Rossini prezentuje na scenie weneckiego Teatro San Benedetto Włoszkę w Algierze i odnosi – mimo chwilowej niedyspozycji Marietty Marcolini – natychmiastowy triumf. Skomponowanie Włoszki zajęło mu 27 dni (wedle ówczesnej weneckiej prasy). Opinia jednej z gazet o nowym dziele Rossiniego: „znajdzie miejsce pośród najświetniejszych dzieł geniuszu i sztuki”. Opera szybko pojawia się za granicą, w Hiszpanii, a później w Niemczech. W roku 1819 ogląda ją publiczność Warszawy.
Autorem libretta Włoszki w Algierze był włoski poeta Angelo Anelli (1761-1820), współpracujący ściśle z mediolańską La Scalą. Nie było to libretto nowe, w 1808 r. muzykę do niego zdążył stworzyć Luigi Mosca. Historia, którą opisał poeta, ma dalekie pokrewieństwo tematyczne z Uprowadzeniem z Seraju Mozarta. Egzotyczne tło jest wspólne dla obu oper, ale geneza Włoszki wydaje się bardziej realistyczna. Być może librecistę zainspirowała sprawa z roku 1805, kiedy to miało miejsce uprowadzenie włoskiego okrętu przez lewantyńskich piratów. W Algierze wszyscy pasażerowie wraz z ładunkiem zostali… sprzedani, a wśród nich znajdowała się młoda i piękna hrabianka Antonietta Frapolli z Mediolanu, która trafiła do haremu beja. Po trzech latach udało się sprowadzić wszystkich pasażerów do Włoch. Izabella z Włoszki nie jest więc postacią „niemożliwą do wyobrażenia”. Nie powinno to nas jednak w żadnym przypadku zmylić: libretto i opera Rossiniego to przede wszystkim beztroska, urocza zabawa, bardzo dyskretnie tylko przemycająca jakiekolwiek głębsze idee – miłość i patriotyzm.
Jak to robi Rossini
To wręcz niewiarygodne, że tak młody kompozytor, znajdujący się wciąż przecież u progu międzynarodowej sławy, potrafił w ciągu zaledwie kilku tygodni stworzyć tak znakomitą partyturę i wyczarować tak plastycznie tyle barwnych postaci i sytuacji scenicznych. Jak słusznie napisał o Włoszce w Algierze Francis Toye: „Naprawdę szkoda przeprowadzać sekcję tego stworzenia uroczego jak motyl”. Mimo to spróbujmy przyjrzeć się niektórym aspektom tego dzieła. Na co powinniśmy się nastawić, wybierając się na ten dramma giocoso w dwóch aktach?
Zacznijmy od wspaniałej uwertury. Doskonale wprowadza ona w pogodny nastrój opery. Zwraca uwagę niezwykle energiczny, żywiołowy i błyskotliwy temat pierwszy. Bardziej śpiewny temat drugi ma w sobie nieodparty liryczny urok i wydaje się bardzo charakterystyczny dla muzycznego humoru Rossiniego: kantylenowe, delikatne frazy, po których natychmiast kompozytor zmienia rytm na trójkowy, a triole wydają się ironicznie komentować ową śpiewność.
Potem już następują dwa akty pogodnej opowieści, sceny zespołowe i niezwykłe rozbudowane arie, z których pierwszą – pełną miłosnej melancholii – śpiewa Lindor. Wkrótce jednak sceną zawładnie całkowicie Izabella, tytułowa Włoszka. Z chwilą gdy pojawia się przed willą Mustafy, wszystko ogniskuje się wokół niej. Karykaturalny bej Mustafa, znudzony swoją żoną Elwirą, od razu zakochuje się w Izabelli, a jego fascynacja Włoszką ukazana jest bardzo przekonująco. Izabella wypełnia sobą wszystko (nawet gdy jest nieobecna), tańczą wokół niej zarówno Mustafa, Lindor, jak też groteskowy Taddeo. Przebieg intrygi, choć wart śledzenia, jest tylko tłem dla geniuszu kobiecego Izabelli, jej sprytu, energii, pomysłowości. Zdaniem Wiarosława Sandelewskiego Izabella to „najpiękniejsza i najbardziej sugestywna postać kobieca w całej twórczości Rossiniego”. Jej dominacja nie wyklucza wszakże typowych dla kompozytora, szalonych i mistrzowskich zbiorowych finałów obu aktów. Tajemnicą geniuszu Rossiniego pozostaje to, w jaki sposób, łącząc takie bogactwo środków wokalnych, stworzył całość lekką i nieuchwytną jak pianka, pozostawiającą widza w oszołomieniu i zachwycie. Dodajmy, że w czasach nam bliższych wspaniałe kreacje w partii Izabelli stworzyły m.in. niezapomniane Teresa Berganza i Ewa Podleś.
ARTUR BIELECKI
Muzykolog, publicysta muzyczny, prelegent, nauczyciel. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie studiował na Wydziale Historycznym w Instytucie Muzykologii. Autor książki Chopiniści, wydanej przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina (Warszawa 2023). Jest autorem licznych recenzji i artykułów. Swoje muzykologiczne zainteresowania skupia wokół twórczości F. Chopina i problematyki sztuki wykonawczej. Jest współzałożycielem i był pierwszym prezesem Towarzystwa im. Józefa Hofmanna. Od szeregu lat współpracuje z Operą Wrocławską jako autor omówień programowych i tekstów okolicznościowych. Publikował m.in. w „Ruchu Muzycznym” i w „Tygodniku Powszechnym”.