27, 28 i 29 września 2024 na scenie Opery Wrocławskiej ponownie zagości Napoli 1841 w choreografii Augusta Bournonville’a i Johana Kobborga – spektakl baletowy, który miał premierę nieco ponad trzy miesiące temu. Z tej okazji w ramach naszych operowych impresji prezentujemy Państwu wywiad z kierownikiem muzycznym i dyrygentem spektaklu – Rafałem Karczmarczykiem. Mamy nadzieję, że przybliży on wszystkim melomanom muzyczną warstwę duńskiego XIX-wiecznego dzieła, tak mało znanego w Polsce. Wywiad ukazał się w programie premierowym w dniu 8 czerwca 2024 r.

Napoli 1841, scena zbiorowa, fot. ENEN STUDIO

Czterech kompozytorów, dwóch choreografów i dyrygent

Jan Płonka rozmawia z dyrygentem Rafałem Karczmarczykiem

Co czuje dyrygent przed poprowadzeniem polskiej prapremiery dzieła sprzed prawie 200 lat?

Po pierwsze – czuje wielką radość. Ale jeśli zastanowię się głębiej, to w tej radości jest wiele różnych emocji: poczucie wielkiej odpowiedzialności, ekscytacja, ale i satysfakcja. Ta świadomość, że wprowadzamy to dzieło na polską scenę jest też źródłem wielkiej dumy.

Duńska twórczość operowa czy baletowa jest u nas mało znana. Jak podchodzisz do tak wyjątkowej partytury?

Otwierając partyturę Napoli – którą notabene nie tak łatwo zdobyć – towarzyszyła mi pewna obawa o autentyczność interpretacji. Niezbędne było zrozumienie kontekstu historycznego, stylu muzycznego i intencji kompozytorów. Ostatecznie praca nad dziełem dała mi wiele radości tym bardziej, że miałem okazję odkrywać tę partyturę z wyjątkowym zespołem Orkiestry Opery Wrocławskiej.

Jak należy podejść do utworu, który stworzyło aż czterech różnych kompozytorów? Czy dzieło jest muzycznie spójne, czy może widać cztery osobne zamysły kompozytorskie z jakimś wspólnym mianownikiem?

Zdecydowanie ten wspólny mianownik jest widoczny! Oczywiście są pewne cechy stylistyczne, czy niewielkie różnice instrumentacyjne – to naturalne, ale dzieło poprzez odpowiednie rozłożenie kompozycji z narracją sceniczną tworzy spójną całość. Kompozytorzy: Holger Paulli, Eduard Helsted, Niels Wilhelm Gade i Hans Christian Lumbye, aby uwypuklić na scenie intencje twórcy oryginalnej choreografii Augusta Bournonville’a, zaczerpnęli z kilku istniejących motywów muzycznych, jest to m.in. melodia Te voglio ben assai, La calunnia, czy La Melancholie. Dzięki inspiracji melodyką i tańcami ludowymi partytura aż iskrzy słonecznym Neapolem.

Przechodząc do samego przygotowania spektaklu – na co przede wszystkim musi zwracać uwagę dyrygent w dziele baletowym?

Dyrygowanie spektaklami baletowymi jest zawsze wielkim wyzwaniem, a dla mnie osobiście szczególnym wyróżnieniem. Praca nad dziełem baletowym – pomijając studiowanie partytury, czy ścisły kontakt z choreografem, aby zrozumieć jego wizję i wymagania – rozpoczyna się na sali baletowej. To nie tylko ustalenie temp, ale przede wszystkim wrażliwość i ciągła czujność na to, co wydarza się na scenie. Szczególnie ważne jest obserwowanie i odpowiednie reagowanie na opóźnienia lub przyspieszenia ruchów tancerzy. To również znajomość pewnych punktów synchronizacji, gdzie choreografia musi dokładnie zgrać się z muzyką. Istotą jest dla mnie jednak wspieranie tancerzy podczas całego spektaklu, aby ich wytężona i ciężka praca zaowocowała pokazem pełni możliwości tanecznych. Specyfiką dyrygowania spektaklami baletowymi jest fakt, że jedyną informacją, którą muzycy orkiestry otrzymują ze sceny, jest gest dyrygenta. Dlatego kluczowym jest skuteczna komunikacja z orkiestrą. Ostatecznie najważniejsze jest, aby przekazać odpowiednią atmosferę i emocje poprzez muzykę, wspierając dramatycznie momenty na scenie.

A na ile kierownik muzyczny może pozwolić sobie na jakąś ingerencję w stosunku do zamysłu choreografa?

Możliwość współpracy z Johanem Kobborgiem – wybitnym choreografem i tancerzem, to dla mnie niezwykły zaszczyt i wyróżnienie! Historia opowiedziana na nowo w Napoli 1841 była od początku przez choreografa bardzo przemyślana, zarówno scenicznie jak i muzycznie – poprzez wybór scen z oryginalnego dzieła oraz fragmentów z Blomsterfesten i Genzano oraz Le Conservatoire. Moim zadaniem – tylko i aż – było uchwycenie i zrealizowanie wszystkich potrzebnych zmian tak, aby finalnie cała narracja miała muzyczny sens. Myślę, że zarówno historia opowiedziana na scenie, jak i dźwięki wydobywane z orkiestronu tworzą wspólnie spójną i wyrazistą opowieść.

Rafał Karczmarczyk i Johan Kobborg, fot. W. Palacz
Rafał Karczmarczyk podczas próby z orkiestrą Opery Wrocławskiej, fot. ENEN STUDIO

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *